
O lumpeksach mogłabym pisać poematy i wygłaszać laboraty. Serio. Uważam, że nie wynaleziono lepszego sklepu odzieżowego niż lumpeks. Zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn. Moja przygoda ze sklepami z używaną odzieżą zaczęła się w liceum. Poszłam tam natchniona przez koleżankę, której bluzka nieziemsko mi się spodobała. Na pytanie: „gdzie ją kupiłaś?”, podała mi adres jednego z lumpeksów w moim rodzinnym mieście. Pamiętam to uczucie, kiedy stałam przed drzwiami poleconego przez koleżankę sekendhendu i rozglądałam się nerwowo, czy nie widzi mnie koleżanka albo kolega z klasy. Wiecie jak to jest…Dla kogoś, kto na co dzień ubierał się w sklepach lub na dziwnych lokalnych bazarach, taki sklep wydawał się nieco żenującą alternatywą. Ale ja byłam wtedy głupia.
W lumpie zakochałam się z miejsca. Mieli tam wszystko. Kurtki, koszule, spodnie, bluzy, buty, bieliznę a nawet książki i chemię z Niemiec. Głowa bolała nie tylko od wielobarwnych ubrań, ale też od niespotykanego do tamtej pory zapachu. No cóż, uroki dezynfekcji i dezynsekcji. Już od tamtego czasu kierowała mną jedna zasada, którą stosuję do dziś: w lumpie mogę kupić wszystko z wyjątkiem bielizny i butów. Bądź co bądź uważam, że to jednak na tyle osobiste rzeczy, że je akurat powinniśmy kupować wyłącznie nowe.

Dlaczego warto chodzić do lumpeksów?
Co najbardziej zaskoczyło mnie w lumpeksach oprócz zapachu? Metki znanych firm i projektantów. W błędzie jest ten kto myśli, że w tego rodzaju sklepach znajdziemy wyłącznie marny shit. To prawda, że większości z tych rzeczy nie założyłabym nawet idąc po ziemniaki do piwnicy. Nie dość, że są z innej epoki (wintydż chyba nie jest dla mnie), to w dodatku są poplamione, dziurawe, rozciągnięte i sprane. Ale gdzieś tam, wśród setek a nawet i tysięcy wieszaków, kryją się prawdziwe perełki czekające na swoje drugie, trzecie, a może nawet i czwarte życie. Tak było m.in. z moim ukochanym taliowanym płaszczem na wzór wojskowy, z pagonami i złotymi guzikami. Coś pięknego! Takich rzeczy mam wiele. Bluzki, koszule, koszulki, torebki z lumpeksów zajmują 75% mojej szafy. Spodni mam zdecydowanie mniej, ale to dlatego, że albo mi się nie podobają, albo mam problem z trafieniem w rozmiar.
Plusem tych rzeczy jest nie tylko to, że są tanie. Za wspomniany płaszcz w naprawdę genialnym stanie dałam 25zł. I to był najdroższy zakup jakiego dokonałam. Największą zaletą tych rzeczy jest to, że są unikatowe. Naprawdę małe jest prawdopodobieństwo, że spotkasz na ulicy kogoś w identycznej bluzce czy kurtce. Najczęściej są to rzeczy sprowadzane z Wielkiej Brytanii, Belgii, Niemiec czy krajów skandynawskich. Oczywiście, że znajdą się wśród wieszaków tak popularne marki jak H&M czy Mark&Spencer, ale są one z tak odległych kolekcji, że są one już ciężko dostępne w polskich sieciówkach.

Jakie a jeszcze zalety zakupów w sklepach z tanią odzieżą? Nawet gdy coś ci się z tą rzeczą stanie, podrzesz ją, poplamisz, zniszczysz w jakikolwiek inny sposób, to nie jest ci jej tak żal, jak czegoś co kosztowało kilka stów, prawda? Pewnie, że szkoda, ale jednak portfel mnie ucierpi na stracie 5 czy 10 zł niż 200. Podobnie podchodzę do kwestii przerabiania odzieży. Możesz iść do krawcowej, jeśli jednak podobnie jak ja lubisz przerabiać odzież samodzielnie, to doskonale wiesz, że czasem coś może nie pójść zgodnie z twoim planem. Jeśli się uda, super – będzie cacuszko jak się patrzy. Jeśli nie – trudno, strata kilku złotych, to jeszcze nie tragedia. Ścierek w domu nigdy za mało.
Jak w każdym innym sklepie – liczy się jakoś a nie ilość
Poniżej wrzucam kilka rad jakimi ja się kieruję, gdy odwiedzam lumpeksy. Mam nadzieję, że wam pomogą one równie mocno jak mi 🙂
A co wy sądzicie o zakupach w second hand’ach? Lubicie je podobnie jak ja, czy na samą myśl o wizycie w tego rodzaju sklepie bierze was na mdłości?
2 Comments
Kocham lumpeksy!
W ogóle jak czytałam Twój wpis, to jakbym czytała o sobie 😀 Niesamowite. U mnie w postach roboczych leży kilka wpisów o lumpach i chyba też czas, aby je wydostać na światło dzienne.
Pozdrawiam!
Jeeeeeeeju, nawet nie wiesz jak bardzo mnie to cieszy. Mam nadzieję, że takich jak my jest więcej! 🙂
Czekam w takim razie na publikację a tymczasem pozdrawiam i idę pooglądać Twoje fotosy! 😀