Gatunek muzyczny w jakim obracają się chłopaki to coś na pograniczu alternatywnego rocka, połączonego z indie, oraz rockiem elektronicznym i eksperymentalnym.
Zespół powstał w 2006 roku i do dnia dzisiejszego są wierni temu z czym zaczynali. Cudownie jest iść na koncert artysty, który nie śpiewa co dwa lata innego gatunku, bo taki akurat jest na topie, a przecież żyć z czegoś trzeba. Oni są mistrzami w swoim fachu. Są artystami kompletnymi. Dają od siebie to co najlepsze. Nie są zwykłymi muzykami, którzy wychodzą na scenę, odśpiewają co trzeba i jadą na kolejny koncert.
Na scenie dostajemy wspaniałe show wykonane przez piątkę przyjaciół. Nie wyreżyserowane, nie przesadzone. Frontman zespołu – Torre Florim ma tak tak zajebisty kontakt z publicznością, że mogliby mu go pozazdrościć weterani sceny. Koleś jest po prostu fenomenalny. To co robi ze swoim małym przyjacielem – Rocco, podczas piosenki Pikachu podbiło nie tylko moje serce, ale i serce mojego nad wyraz wybrednego muzycznie Łukasza. A oprócz nas, także i cały Zielony Pokój w dublińskim The Academy.
Podczas koncertu mogliśmy posłuchać największych przebojów grupy, takich jak: Me Time, Peptalk, Baby, Kitty, Kitty czy Witch Doctor.
YT WYZNACZNIKIEM POPULARNOŚCI, A CO Z TALENTEM?
Do dziś nie mogę uwierzyć, że ich oglądalność na jutubie jest tak porażająco niska. Kiedy pomyślę sobie, że takie „piosenki” jak „Ona by tak chciała” jakiegoś Ronne Ferrari uzyskało w przeciągu 3 miesięcy ponad 91 mln wyświetleń, a takie cacuszko jak Get It Tohether, autorstwa DE STAAT ma niecały milion, to zaczynam się poważnie zastanawiać, czym kierują się ludzie podczas wyboru piosenek.